Jestem "rocznik" 1980. I Komunię miałem w parafialnej kaplicy, wraz z trzema innymi klasami. Pod koniec maja, ponieważ chodziłem do klasy "G" (a jeszcze było dwie klasy poza moją). W każdej klasie po 30 dzieci, więc samych "pierwszokomunistów" było coś koło setki. Choć przyznam się szczerze, że do końca nie pamiętam, czy była jedna, dwie, czy trzy tury. Jeżeli było dwie to dzieciaków było 4 klasy, więc 120 urwisów (Bombelki dopiero były w planach). A kaplica była gdzieś na 7m szeroka i ze 30 długa. Z małymi oknami gdzieś u góry, a mój "termin" był pod koniec maja. Choć szczegóły pamiętam jak przez mgłę.
W sumie to nie pamiętam, jakim sposobem trafiła do mnie domena skinhead.pl, ale spodobała mi się na tyle, że postanowiłem ją podpiąć pod ten blog. Nie planuję na niej pisać ani o Subkulturze, ani bawić się w próby walki z wiatrakami, mówiąc, że nie są oni tymi, za których bierze ich współczesny świat.
Ponieważ dostaję wiele pytań w stylu, w jaki sposób zostać kierowcą zawodowym C+E, jak znaleźć pracę i czy jest trudno czy łatwo, postanowiłem napisać i opisać swoje spostrzeżenia. Pragnę jednocześnie powiedzieć, że są to moje subiektywne myśli i obserwacje; Twoje obserwacje mogą być inne. Nie sugeruję również aby traktować ten wpis jako "instrukcję" na zostanie kierowcą pojazdu po prawej stronie.
Po tych krótkich wyjaśnieniach - zapraszam do lektury.
W połowie marca podjąłem decyzję o powrocie do Polski z UK. Poniższy tekst będzie o różnicy w pracy o specyfice pracy na europejskich "długich" kółkach i różnicy pomiędzy trampingiem w UK aktualnej sytuacji pandemicznej w kilku krajach (.de, .sk, .hu, .si, .it, .at) jak i o pierwszych kilometrach "po właściwej stronie" jezdni.
Zanim przejdę do meritum, kilka słów wstępu.
Pisze te słowa człowiek, który w połowie marca w ciągu kilku minut pożegnał się z dobrze płatną pracą w UK i tego samego dnia wyjechał z Wysp po słowach tamtejszego Premiera, który mówił, że "Brytyjczycy muszą nabyć zbiorowej odporności i nic nie będą robić" oraz, że "świadomy jest tego, że może być sporo ofiar w ludziach i mieszkańcy Królestwa muszą się z tym liczyć i do tego przywyknąć". Był to 13 marca, gdy spakowałem samochód, 14 marca z samego rana pojawiłem się na stacji Eurotunelu, a wieczorem przekroczyłem granicę z Polską. Przyjechałem dwa tygodnie wcześniej aby odbyć dwa tygodnie odosobnienia, aby móc świętować urodziny moich Dzieci. W planach miałem wyjazd w sobotę 28.03 i pozostać aż do Wielkanocy, w międzyczasie zabrać Żonę na weekend w Kijowie (do którego też nie doszło, bo Ukraina zawiesiła jakiekolwiek loty). Tak, padłem ofiarą zbiorowego wariactwa i medialnego strachu. Ale, gdy czytałem wiadomości z Polski, to słychać było jedno: "Europa będzie zaścielona trupem". Przekraczając granicę 14.3 o 20 nie podlegałem przepisom o kwarantannie, a jako Kierowca zawodowy nie podlegam im na mocy wyjątku od ustawy czy też rozporządzenia.